Armenia

Po zamieszczeniu na naszej stronie zdjęcia kukły Jaruzela razem z prośbą o informację, kto brał udział w akcji nawiazał ze mna korespondencję Andrzej Ziółkowski, w wyniku której otworzyłem nową zakładkę “Armenia”.

Opis akcji z powieszeniem kukły Jaruzela poniżej:

 

Szanowni Koledzy “Solidarni”

W związku z Waszą prośbą zamieszczoną na stronie internetowej – pod fotografią kukły Jaruzelskiego – informuję, że zdjęcie przedstawia wynik akcji przeprowadzonej przez ludzi z Grupy Specjalnej “Armenia” w “święto państwowe” 22 lipca 1984 r. o godzinie 12.00. Jej wykonawcami byli (alfabetycznie):

“Czarny” (Andrzej Ziółkowski), “Generał” (Marek Harasiuk), “Młody” (Ireneusz Przytuła), “Robert” (Robert Przytuła), “Włodek” (Andrzej Kołodziejski), w charakterze obserwatora “Paweł” (Piotr Sobolewski), dwie kobiety i fotograf.

 

Kukła mierzyła ok. 100-120 cm, była lekka, wykonana przez studentów ASP z papier-marche, dostarczył ją “Czarnemu” obecny wówczas w Warszawie Andrzej Czuma.

 

Przygotowania trwały co najmniej tydzień, głównie były poświęcone poszukiwaniom najbardziej “atrakcyjnego” miejsca. Z uwagi na fakt, że na Starym Mieście w okresie letnim zawsze przebywały tłumy spacerowiczów i turystów oraz ze względu na to, że kukła musiała być powieszona w miejscu trudnym do zdjęcia, spośród kilku rozpatrywanych wariantów wybór padł na najwyższy blank murów w pobliżu Barbakanu.

 

Na blank można było dostać się w miarę niepostrzeżenie i szybko tylko od wewnętrznej strony muru, od podwórka kamienicy przy Nowomiejskiej 15, ale jedynie przy pomocy niezwykle długiej drabiny strażackiej. Drabinę taką wyszukał “Czarny” na terenie gospodarczym Dyrekcji Kolei przy ul. Targowej i “zakupił” ją od tamtejszego pracownika za tradycyjne pół litra wódki. Na dwa dni przed akcją, z Pragi, przez most Śląsko-Dąbrowski, drabina została przetransportowana na piechotę przez udających ekipę remontową, ubranych w kombinezony robocze, “Czarnego”, “Generała” i “Włodka”, ukryta w zagraconych, dostępnych wówczas podpiwniczeniach Barbakanu i przymocowana łańcuchem z solidną kłódką. Maszerująca przez miasto i krzątająca się pod Barbakanem ekipa “robotników” nie zwracała najmniejszej uwagi. W nocy z 21/22 lipca drabina powędrowała na podwórko kamienicy Nowomiejskiej 15 i również w ten sam sposób została zabezpieczona przed kradzieżą (przykuta do ławki).

 

W dniu akcji, zgodnie z drobiazgowo opracowanym planem, na kilka minut przed godziną 12.00, kukłę ze sznurowym powrozem i pętlą katowską na szyi dostarczyli z mieszkania “Czarnego” na Stare Miasto “Generał” i “Horpyna” (Hanna Głowacka), oboje ucharakteryzowani na wakacyjnych włóczęgów (kije, plecaki, “namiot”). Było tak gęsto od ludzi, że musieli przedzierać się przez tłum.

 

Akcja zaczęła się w momencie pojawienia się “Generała” na podwórku domu Nowomiejska 15, zresztą wszyscy bezpośredni uczestnicy weszli tam bez słowa z kilku stron jednocześnie. W jednej chwili “Tadek” zdjął łańcuch mocujący drabinę, obaj z “Młodym” podbiegli kilka kroków i oparli ją o mur, w klatce schodowej kamienicy “Czarny” wyjął kukłę z pokrowca namiotu i przekazał jaruzela “Robertowi”. Ten, wdarł się na szczyt blanku, umocował powróz na drewnianym haku, przełożył kukłę na zewnętrzną stronę muru i skoczył siedem-osiem metrów w dół asekurowany przez “Młodego”. Skoczył, bo gdy dostał się na blank, “Tadek” już ewakuował drabinę odbiegając z nią jak najdalej od miejsca akcji, w głębokie podwórka sąsiednich domów. Tamże ukrył ją gdzieś we wcześniej upatrzonym miejscu za śmietnikami, przykuł łańcuchem, pierwszy wycofywał się w kierunku pomnika Kilińskiego, odpalał swoją wysłużoną “Warszawę” i czekał na kilku pozostałych “sprawców”. Reszta wycofała się podwórkami i wmieszała w tłum.

 

Akacja przebiegła błyskawicznie, trwała nie dłużej niż 30 sekund, obyło się bez strat. Mimo, iż przez Świętojańską przelewały się naszpikowane wywiadowcami wały ludzi (środek wakacji! – upał! – turyści! – kilometr dalej uroczysta odprawa wart pod Grobem Nieznanego Żołnierza!) nikt z osób postronnych nie zorientował się co się dzieje kilka metrów dalej, za rogiem kamienicy – z wyjątkiem może 10-letniego chłopaka z podwórka. Ten, z piłką pod pachą, na widok odbezpieczanej przez “Czarnego” krótkiej broni palnej i miotaczy gazowych w rękach “Generała” i “Młodego” stanął jak wryty. Z odrętwienia wyrwał go dopiero drugi czy trzeci rozkaz: – “Spieprzaj stąd!” – rzucony w pośpiechu w czasie wyjmowania kukły z pokrowca.

 

Kukła wisiała ponad pół godziny, być może nieco dłużej. Ekipa likwidacyjna była bezradna, nie wiedziała jak zdjąć wisielca, bo mur w tym miejscu jest niezwykle wysoki. Kukła zjechała w dół dopiero wtedy gdy (zdaje się, że tak było) pod blank przybyła “Nyska”, a na jej dachu ustawiono jakąś standardową drabinę.

 

Efekt był piorunujący. Akcja została zrobiona w biały dzień, niemal na oczach tysięcy mieszkańców i turystów, mimo wszędzie obecnych patroli. – “To nie był śmiech – to był zbiorowy krzyk radości” – relacjonowała obserwatorka Krystyna (nazwisko nn). Właśnie jakiś przewodnik wyjaśniał wycieczce znaczenie murów obronnych Warszawy, gdy zmieszał go grupowy pomruk: “Ooooooooo !!!”. Ktoś ze śląskim akcentem krzyczał: – “Nie możliwe! – ale jaja…!”. Ludzie zataczali się ze śmiechu, biegli i tłoczyli się pod murem, pod kukłą, kto miał aparat – fotografował. Oprócz najważniejszego elementu ośmieszenia władzy był to celnie wymierzony policzek obecnym tam mundurowym i tajniakom. I o to chodziło.

 

Zawieszoną kukłę sfotografował jeden z naszych ludzi, prawdopodobnie “Grześ” Jaworski (fakt do ustalenia). Każdy w grupie otrzymał na pamiątkę po kilka odbitek i naturalnie, że rozeszły się one nawet poza ogniwa GS. Co zrozumiałe, dostał je również szef całej Struktury o nazwie “Armenia” Wojciech Stawiszyński “Roman”, który – jak stwierdził kilkanaście dni temu – stykając się z Teosiem Klincewiczem na spotkaniach “góry” być może fotografię mu kiedyś przekazał osobiście. Może taką drogą zdjęcie dotarło do Waszych szeregów, ale dopiero w 1985 r.? Niezależnie od wszystkiego, na bazie jednego ze zdjęć, w jakiś czas później ukazała się pocztówka TKOS sygnowana datą “22 VII 1984”, kolportowana najprzeróżniejszymi kanałami.

 

Mimo niepowtarzalności akcji, stanowiła ona jednak tylko epizod na drodze GS “A”, bo robotą zajmowaliśmy się wówczas każdego dnia. O tym – w skutek Waszej uprzejmej propozycji udostępnienia nam kącika na stronie – niebawem postaramy się napisać chociaż pokrótce. Nadszedł czas, aby zacząć publicznie ujawniać fakty i ludzi. Grupa Specjalna “Armenia” milczała dwadzieścia lat.

 

Z pozdrowieniami

za GS “A”

Andrzej Ziółkowski